KOMISARIAT W CARSKIEJ ROSJI - 5 - 10 liter - Hasło do krzyżówki. 🔔 Wyszukiwarka haseł do krzyżówek pozwala na wyszukanie hasła i odpowiedzi do krzyżówek. Wpisz szukane "Definicja" lub pole litery "Hasło w krzyżówce" i kliknij "Szukaj"!
W ostatnim czasie wiele się mówi o rosyjskich oligarchach, których bajeczne majątki topnieją w wyniku sankcji nałożonych na Federację Rosyjską za napaść na Ukrainę. Przypomnijmy, że i w carskiej Rosji nie brakowało obrzydliwie bogatych arystokratów posiadających nawet dziesiątki tysięcy "dusz". Lokalna odmiana niewolnictwa pozwalała im na życie w luksusie, pełne ekscesów
Spis treści "Tabela rangi" carskiej Rosji,z wyjątkiem Senatu, było widać w Admiralicji i Izby Wojskowej, gdzie został wykonany szereg uwag o tym, jak umieścić w szeregach szeregach płac wynagrodzeń, a także wprowadzenie dawnych rosyjskich urzędników na karcie raportów i eliminacji punktu kar za zajęcie fotela, który był wyższy
Policja zamiast milicji. Rosja zrywa z radziecką tradycją. Po 94 latach przerwy porządku w Rosji znów będą strzec policjanci. We wtorek w życie weszła uchwalona z inicjatywy prezydenta
. Tajna policja polityczna w carskiej Rosji krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi, Źródła danych Serwis wykorzystuje bazę danych plWordNet na licencji Algorytm generowania krzyżówek na licencji MIT. Warunki użycia Dane zamieszczone są bez jakiejkolwiek gwarancji co do ich dokładności, poprawności, aktualności, zupełności czy też przydatności w jakimkolwiek celu.
Skuteczne reformy ograniczające autokratyczną władzę, podjęte w XIX w., mogły otworzyć Rosji inną drogę rozwoju. Tak się wszakże nie stało. Dlaczego? Na rozdrożu dziejów. Autor „Listu filozoficznego” Piotr Czaadajew wypowiedział opinię, że Rosja ma w historii powszechnej do odegrania lekcję pokazową dla ludzkości. Innymi słowy: jej losy przyniosą jakieś szczególne w swym rodzaju doświadczenie. W pewnej mierze takim teatrem dziejowym stał się wiek XIX, który dla Rosji trwał od 1801 r. do 1917 r., czyli od wstąpienia na tron Aleksandra I do upadku monarchii i zwycięstwa bolszewików. Pomocnik Historyczny „Dzieje Rosjan” (100087) z dnia Carskie Imperium; s. 104 Oryginalny tytuł tekstu: "Od caratu białego do czerwonego"
Zapraszam na kolejny odcinek napisanego przez życie podcastu OSS. Okiem Służb Specjalnych. Tym razem w audycji typu Standard opowiadam o innych niż Ochranka (lub jeśli wolisz: Ochrana), a zupełnie nie znanych polskiemu Odbiorcy (nawet temu interesującemu się tematyką specsłużb), tajnych służbach specjalnych carskiego imperium początku XX wieku: dyplomatycznych, dworskich oraz finansowo-przemysłowych. Przede wszystkim jednak skupiam się na kompletnie rozsypanym wywiadzie carskiej Armii Imperialnej w trakcie całego jej istnienia oraz lekcjach płynących z jej niemocy dla Nas współczesnych. I ostrzegam:Czytasz o tym, co naprawdę wydarzyło się sto lat temu. Wszelkie podobieństwo do aktualnych wydarzeń oraz postaci współczesnych jest całkowicie przypadkowe (i niezamierzone)!Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉O CZYM POSŁUCHASZ I PRZECZYTASZNapisany przez życie odcinek typu Standard, a w nim opowiadam o tym:jak działał wywiad polityczny w carskiej Rosji,dlaczego zbierano plotki dworskie,kto prowadził wywiad ekonomiczny,dlaczego kompletnie nieefektywny był wywiad militarny,jak wyglądał doraźny carski wywiad frontowy,jakie istotne błędy popełniono w carskim (anty)systemie lat, służby ciągle stosują te same środki i metody pracy, więc praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat. Podobnie, jak nie zmienia się ich liczebność. I mam na myśli nie ilość funkcjonariuszy w służbie, lecz samą ilość służb tajnych w jednym tym właśnie opowiadam. Zero teorii, tylko przykłady z życia…A przy okazji... Jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:dołącz do grupy na Facebookuobserwuj Fanpage Bloga na Facebookuzasubskrybuj Newsletterobserwuj InstagramI nie zapomnij zaglądać na Vloga i odsłuchiwać Podcastów🙂TUTAJ zostaniesz Patronem Bloga!Zaś jeśli jeszcze nie wiesz kim jestem, to przeczytasz o mnie zarówno na Blogu, jak i na słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉A TERAZ PO KOLEI…OSS 013. Carskie wywiady. Albo ściągnij i posłuchaj w wolnej Służb podcast dla chcących zrozumieć świat mniej lub bardziej tajnych Piotr audycja typu Standard, w której opowiem o innych niż Ochranka (lub jeśli wolisz: Ochrana) tajnych służbach specjalnych carskiego imperium początku XX wieku. Dotychczasowe audycje koncentrowały się bowiem na carskiej policji politycznej i jej działaniach w Rosji i poza jej granicami. Można by odnieść wrażenie, że była to jedyna służba specjalna (czyli zajmująca się wywiadem i kontrwywiadem). Nic bardziej mylnego. To był jedynie wywiad i kontrwywiad polityczny. Carski rząd posiadał jeszcze inne służby tajne. Podobnie jest i dziś. Praca służb i ich agentur nie zmienia się bowiem wraz z upływem lat. Podobnie, jak nie zmienia się ich liczebność. I mam na myśli nie ilość funkcjonariuszy w służbie, lecz samą ilość służb tajnych w jednym ja doskonale rozumiem specyfikę pracy służb tajnych, gdyż byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla:researcherów (czyli wywiadowców),analityków (i to nie tylko wywiadowczych),bezpieczników (czyli specjalistów bezpieczeństwa korporacyjnego) i detektywów wszelakich,oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu).Ponadto niektóre z tych umiejętności są wręcz niezbędne na przykład dla dziennikarzy śledczych oraz wcieleniowych. Po prostu szkolę każdą osobę zainteresowaną tą już całkiem niedługo rusza specjalny, mój autorski portal szkoleniowy w tym zakresie. A właściwie zakresach…A to oznacza, że dobrze wiem, o czym TAJNIACYW dzisiejszej audycji korzystam przede wszystkim z dwutomowej pozycji nie tyle napisanej, co zredagowanej przez pułkownika Armii Czerwonej (straconego w 1937 roku podczas Wielkiego Terroru) Konstantyna Kiryłowicza Zwonarewa (choć jego prawdziwe nazwisko brzmiało: Zwaizne, czy też Zweżne Karl Krisjanowicz) pod tytułem „Wywiad agenturalny”, wydanej w latach pierwszy dotyczy służb wywiadowczych carskiej Rosji do wybuchu Wielkiej Wojny, zaś drugi wywiadu niemieckiego podczas I Wojny do książki zostały zebrane i opracowane jeszcze w latach dwudziestych przez bolszewickie wojskowe służby wywiadowcze, czyli Wydział IV Sztabu Generalnego Armii tomy są w ogóle nie znane w naszym kraju. A, jak zwykle zresztą, szkoda…Poznałeś dotychczas dość dobrze działalność tajnej policji państwowej zwanej Ochranką. Dlatego o niej dziś opowiadać nie będę. Przypomnę jedynie, iż co do zasady nie zajmowała się ona wywiadem innym niż zwalczanie ruchu rewolucyjnego w Rosji i poza jej granicami. Z dwoma jednak wyjątkami, prowadzonymi przez paryską Agencję Zagraniczną. Wspomagała ona bowiem działania innych carskich służb wywiadowczych w okresie wojny rosyjsko–japońskiej 1904/05 oraz podczas I Wojny służby tajne usytuowane były w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Ministerstwie Sprawiedliwości, Ministerstwie Finansów, Handlu i Przemysłu oraz Armii ZAGRANICZNEMinisterstwo Spraw Zagranicznych miało swoich płatnych agentów poza granicami Imperium, na których wydawało całkiem pokaźne kwoty. Działania tych agentów ukierunkowane były na uzyskiwanie tajnych informacji o charakterze dyplomatycznym i dyplomatyczny kierowany był z Departamentu Politycznego MSZ, zaś lokalnie za granicą podlegała ambasadorom i Wydziale Politycznym informacje grupowano według poszczególnych zagadnień i krajów. Wydawano je w oddzielnych biuletynach, które wysyłano do prawie wszystkich instytucji centralnych i rosyjskich placówek dyplomatycznych za granicą. Każdej informacji zamieszczonej w biuletynie towarzyszyło wskazanie jej oficjalnego źródła (ambasady lub konsulatu). Dość często zawierały odszyfrowane telegramy od ambasadorów i konsulów bez żadnych zmian. Niekiedy biuletyny takie wysyłano do adresatów zagranicznych pocztą zwykłą, z napisem: „Ściśle tajne do rąk własnych” oraz w opakowaniach zabezpieczonych woskową muszę chyba wskazywać, iż urzędy perlustracyjne (czyli kontroli korespondencji) obcych państw miały pełną możliwość zapoznania się z zawartością takich bardziej, że kurierów dyplomatycznych używano wówczas niezwykle rzadko, w szczególnie ważnych jednak nie myśleć, iż Rosjanie robili coś dziwnego, to warto wskazać, iż właśnie tak postępowano powszechnie. Dzięki temu rosyjskie MSZ zdobywało poprzez swoje urzędy perlsustracyjne wiele cennych informacji z korespondencji ambasadorów zagranicznych w samym zastanawiasz się czy nie kodowano przypadkiem takiej korespondencji. Ależ oczywiście. Czasami kodowano. Tyle, że szyfry i kody pozyskiwano z pomocą urzędników ambasady. Ale nie tylko. Kupowano je także w Paryżu i Brukseli, gdzie znane osoby prowadziły otwarty handel zagranicznymi kodami i Sprawiedliwości również finansowało i prowadziło swoich niezależnych agentów wywiadu zagranicznego. Zajmowali się oni przede wszystkim zbieraniem różnych plotek dworskich, wyjaśnianiem i podkreślaniem konfliktów i ogólnie zakulisowego życia intymnego zagranicznych zupełnie na marginesie tej działalności, w zależności od skłonności i zdolności głównego agenta, sporadycznie poruszano także kwestie polityczne, dyplomatyczne i ta nie była rozbudowana pod względem liczby osób w niej działających, ale za to była całkiem nieźle urządzona i zarządzana, z dużymi możliwościami i zaopatrzona w poważne fundusze na działalność. Zarządzana zaś była przez specjalnych powierników rosyjskiego cara na dworach zagranicznych monarchów. Cóż, wyższe sfery (i nie tylko) uwielbiają plotki i ploteczki. A przekupywanie ludzi z wyższych sfer obcych monarchii kosztuje…HANDEL I PRZEMYSŁMinisterstwa finansów, handlu i przemysłu także prowadziło swoich niezależnych agentów zagranicznych, w zainteresowaniu których pozostawały głównie informacje niejawne o charakterze finansowym, handlowym i gospodarczym. Dane te uzyskali urzędnicy wskazanych departamentów przebywający w zagranicznych ambasadach. Informacje zbierano głównie z oficjalnych i nieoficjalnych czasopism oraz innych wydawnictw specjalnych, za pośrednictwem banków, przedsiębiorstw handlowych i przemysłowych itp. W tym celu agenci ministerstwa korzystali z usług krajowych kupców i finansistów, którzy mieli do czynienia z zagranicznymi przedsiębiorstwami komercyjnymi i podstawie dostępnych danych można jednak domniemywać, iż agenci ci byli słabi i gdy tylko pojawiła się potrzeba uzyskania mniej lub bardziej ważnych i tajnych informacji, wszystkie resorty zwracały się o pomoc do wojskowych lub spraw SYSTEMUMogłoby się wydawać, że system wywiadowczy carskiej Rosji był nieźle urządzony. Ale tak nie było. Nie połączono bowiem działań wywiadowczych różnych instytucji i ich z nich pracowała na własne ryzyko, nie wiedząc nic o tym, czym zajmują się inne te departamenty prowadzące wywiad zagraniczny, chcąc nie chcąc, były zmuszone do stałego jednostronnego kontaktu z MSZ w sprawie wysłania tego lub innego pracownika za granicę, utrzymywania z nim kontaktu powodowało praktyczne konsekwencje polegające na tym, iż pracownicy wszystkich innych agencji za granicą podlegali oficjalnie ambasadorowi i zostali zmuszeni do przedstawiania, a nawet przekazywania kopii swoich raportów i Ministerstwo Spraw Zagranicznych wykorzystywało je dla swoich resortowych interesów, a nie na przykład koordynacji działań wywiadowczych dla dobra całego państwa. Co więcej, przy najmniejszej odmowie podporządkowania się jakimkolwiek zachciankom MSZ wkładało, jak to się mówi, kij w szprychy koła działalności wywiadowczej. Na tym szczególnie ucierpiały wojskowe instytucje z DePo (Departamentem Policji) liczył się MSZ i nie używał tego obrazowego kija. Cóż, to byłoby wbrew interesom tego ministerstwa. Powodów było wiele, ale główne z nich były następujące:w rękach MSW znajdowała się perlustracja przekazująca MSZ wiele cennych dokumentów z poczty dyplomatycznej obcych państw,w razie potrzeby policja mogła mocno ingerować w Ministerstwo Spraw Zagranicznych w wydawanie aktualnych zaświadczeń o wiarygodności pracownikom wyjeżdżającym za granicę. A wielokrotnie DePo postępowało tak wobec funkcjonariuszy wysyłanych za granicę przez resort wojskowy,Ministerstwo Spraw Zagranicznych, chcąc kontynuować swoją działalność za granicą, było niezwykle zainteresowane skuteczną walką z ruchem rewolucyjnym w OFIARNY„Kozłem ofiarnym” wszystkich tych kaprysów Ministerstwa Spraw Zagranicznych było Ministerstwo Wojny (czyli wojskowe). Nie mogło ono wykonać nawet najmniejszego ruchu bez spotkania się w takiej czy innej formie z opozycją MSZ. Ten antagonizm doszedł do tego stopnia, że w czerwcu 1892 roku z rozkazu cara zwołano specjalną konferencję, w skład której weszli ministrowie: wojskowi, zagraniczni i dyskusji na spotkaniu była kwestia „terminowego doprowadzenia armii rosyjskiej do stanu wojennego w przypadku zerwania z naszymi zachodnimi sąsiadami”. Protokół zebrania został zatwierdzony przez cara. W wyniku tego spotkania Ministerstwo Wojny otrzymało zadanie wykluczenia możliwości zaskoczenia w przypadku wypowiedzenia tym właśnie celu Ministrowi Wojny powierzono:Podjęcie działań mających na celu zapoznanie rosyjskich konsulów w Niemczech i Austro-Węgrzech z techniką ustawiania ich sił zbrojnych na stanowiskach tajnych agentów wojskowych u konsulów przebywających w najważniejszych punktach by się mogło, że decyzje tego spotkania, zaaprobowane przez cara, były jak ustawa dla urzędników carskich i podlegały natychmiastowej rzeczywistości sytuacja była jednak zupełnie Ministerstwo Wojny bardzo żarliwie przystąpiło do tworzenia sieci agentów w przygranicznych regionach sąsiednich państw. Później, w obliczu biernego, często czynnego, a nawet otwartego oporu MSZ, ogromnych formalności i biurokracji, Ministerstwo Wojny przystopowało i ostatecznie zrezygnowało z realizacji postanowień. A MSZ przez 12 lat niemal regularnie co dwa lub trzy lata pytało Ministerstwo Wojny: „Co zrobiło ministerstwo wojskowe, aby wykonać postanowienia zebrania z 1892 roku?”.A każdemu z takich pytań nieodmiennie towarzyszyła krytyka słabych środków i niezdecydowania resortu wojskowego oraz przesłanie, że „MSZ zrzeka się odpowiedzialności za możliwe konsekwencje niewypełnienia najwyższej woli”.Początkowo departament wojskowy trafnie odpowiedział na te prośby Ministerstwa Spraw Zagranicznych, najwyraźniej nie podejrzewając ich prawdziwego znaczenia i celu. Ale później, gdy zdał sobie sprawę, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych swoimi dociekaniami zdawało się wykazywać ogromne zainteresowanie dobrym zaopatrzeniem w wywiad wojskowy, a z drugiej strony, z całą mocą utrudniającą ustalenie tej sprawy, przestało na tym zakończyła się kwestia stworzenia sieci agentów na zachodzie zgodnie z postanowieniami spotkania z 1892 nie powstała żadna sieć WOJSKOWIDepartament wojskowy miał specjalny organ do prowadzenia wywiadu wojskowego w innych krajach. Nazwa i podległość tego organu uległa zmianie w związku z ciągłą reorganizacją departamentu wojskowego. Na przykład w 1812 roku „Komitet Wojskowo-Naukowy” podlegał bezpośrednio ministrowi wojny. Ale już trzy lata później szefowi nowo utworzonego Sztabu Generalnego. Zaś w trakcie reorganizacji centralnego aparatu wojskowego w 1903 roku zlikwidowano „wojskowy komitet naukowy”, a w jego miejsce utworzono VII wydział (statystyki państw obcych) I biura statystyki wojskowej 2-go Kwatermistrza Generalnego Sztabu z zarządzeniem oddziału wojskowego nr 133 z 11/IV-1903 zadania „departamentu statystyki wojskowej państw obcych” określono następująco:„Gromadzenie, przetwarzanie i publikacja wojskowo-statystycznych materiałów dotyczących obcych ze strony wojskowo-agencyjnej dowódcy do celów wynalazków ze strony wojskowej.„.Jak widać kompletnie pomieszano funkcje wydobywcze, czy też zdobywające informacje (jakbyśmy dziś powiedzieli operacyjno-rozpoznawcze) i stricte analityczne w jednej agencji wywiadowczej, na tym samym poziomie zdobywania informacji, bez oddzielania co najmniej małego aparatu musiało wpływać wyjątkowo negatywnie na wyniki tego powodu dość szybko doszło do rozdzielenia obu tych funkcji. Ale jak to u Rosjan – od jednej skrajności w drugą. Doszło bowiem do całkowitej izolacji między organami wydobywczymi (operacyjnymi), które przeniesiono poza Wydział VII oraz przetwarzającymi (analitycznymi). Doprowadziło to do sytuacji, gdy zadania opracowywane były bez wiedzy i udziału podmiotu przetwarzającego (Wydziału VII).Kolejną plagą była ogromna rotacja kadrowa; anormalna wręcz. Od 1 maja 1903 do 1 marca 1905 roku trzykrotnie zmieniano cały personel!Tłumaczono to zjawisko trudną sytuacją finansową oficerów, co zmuszało ich do szukania pracy na boku… Niedopuszczalne!Lokalnymi organami wydziału statystyki wojskowej zajmującymi się zbieraniem informacji o obcych armiach byli:oficjalni agenci wojskowi (attaché, która to instytucja została zalegalizowana w 1864 roku),tajni agenci wojskowi w konsulatach, misjach i ambasadach (sieci wywiadowcze budowane równolegle z instytucją attaché),oficerowie wysyłani za granicę pod byle pretekstem,oddziały meldunkowe komend okręgów wojskowych (jedynie nominalnie, ponieważ nie podlegały wydziałowi statystyki wojskowej).W tym miejscu chce jednak zwrócić Twoją uwagę, że poza wydziałem VII i jego lokalnymi organami, wywiadem wojskowym całkowicie samodzielnie i niezależnie zajmowały się również i inne centralne dyrekcje i departamenty Ministerstwa Wojny, jak np. sztuczny wydział głównego biura inżynieryjnego, główna administracja artylerii, główny komitet pańszczyźniany, główna kwatera marynarki wojennej i tak podobnie jak w sferze cywilnej, nie było koordynacji i unifikacji działań wywiadowczych tych wszystkich instytucji wojskowych. Jedna nie wiedziała, co się robi druga, a ni też jakie informacje już uzyskano oraz czego się podjęto. Dość często ta sama praca była wykonywana przez różne departamenty Ministerstwa niespójność w pracy wywiadowczej szkodziła sprawie i prowadziła do dekonspiracji pracy 1904-05Można więc powiedzieć, że armia rosyjska rozpoczęła i zakończyła wojnę z Japonią (1904/05) bez wywiadu, nie znając wroga. I wojnę tą tym, na ile prace wywiadowcze były słabo zaaranżowane podczas tej wojny, świadczy chociażby fakt, że dowództwo rosyjskie, niepewne co do rzetelności dostępnych i dostarczonych przez wywiad informacji o liczebności armii japońskiej, dodało kolejne 25% do dostępnych danych o wojna się skończyła, generał Aleksiej Nikołajewicz Kuropatkin, naczelny dowódca Armii Imperialnej, zażartował w rozmowie z jednym z rosyjskich „ekspertów” od spraw japońskich i „argumentował we Władywostoku przed rozpoczęciem wojny z Japonią, że jednego rosyjskiego żołnierza można uważać za równego trzech żołnierzy japońskich”.Po pierwszej porażce złagodził ton i przyznał, że być może jeden Rosjanin mógłby się przeciwstawić każdemu koniec następnego miesiąca ogłosił, że „jeśli chcemy wygrać, musimy postawić trzech Rosjan na każdego Japończyka …”.W kwietniu 1905 roku opamiętał się także kwatermistrz generalny sztabu Naczelnego Wodza (któremu podlegał wywiad wojskowy). Napisał obszerny raport do naczelnego dowódcy o potrzebie wywiadu. W tym raporcie powiedział między innymi, że „jedną z ważnych przyczyn naszych niepowodzeń w starciu z Japończykami jest brak zaufania do naszych sił, a nawet ich przewagi liczebnej”.Cóż, nawet słabe informacje, które były dostępne w rosyjskiej kwaterze głównej, nie były znane odpowiednim dowódcom wojna sprawiła, że na początku 1906 roku, w wyniku prac nad reorganizacją kierownictwa armii, wydano rozkaz dla departamentu wojskowego z publikacją nowych instytucji wojskowych, w tym nowo utworzonego Sztabu Generalnego, do którego w końcu przeniesiono funkcje to V Biuro I-go słabej organizacji i efektów pracy agentów wywiadu rosyjskiego zdecydowano się jednak nie dopuścić do powtórzenia zaniedbań wojny rosyjsko-japońskiej i zaczęto opracowywać plan organizacji agentów i komunikacji z nimi w czasie tego do czasu wybuchu I Wojny Światowej:rosyjski Sztab Generalny nie posiadał systematycznie zorganizowanego wywiadu agencyjnego w czasie pokoju, chociaż cały czas o tym mówił i pisał;o swoich przeciwnikach miał najbardziej niejasne, a czasem zupełnie błędne wyobrażenie;brakowało realnych środków na wczesne zorganizowanie i utworzenie sieci agentów na wypadek FRONTOWYNa początku I Wojny Światowej dowództwa frontów i armii nie posiadały żadnych instrukcji ani wytycznych prowadzenia wywiadu wywiadowczego na linii frontu. Dopiero w drugim roku wojny zaczęły się pojawiać różne instrukcje i wytyczne, wskazujące jak przeprowadzić zwiad, jak rekrutować i szkolić agentów, jak ich przetransportować na tyły wroga pochodziły z samej sztabu armii, a dopiero później (koniec 1916 – początek 1917) Komenda Główna Naczelnego Dowództwa wydała kilka instrukcji i podręczników dotyczących wywiadu agencyjnego i nie jest zaskakujące, że wywiad wywiadowczy na pierwszej linii nie szedł dobrze w pierwszych latach wojny, był prowadzony bardzo przypadkowo i w większości przypadków zależał od pomysłowości niższych szefów tego wywiadu. Ogólnie rzecz biorąc, podczas wojny w okopach niezwykle trudno jest przeprowadzić wywiad wywiadowczy na pierwszej linii, ponieważ dostanie się za linie wroga kosztuje dużo pracy i może nieco bardziej szczegółowo pracę wywiadowczą jednej z armii. Na czele wojskowego aparatu wywiadowczego stał „szef tajnego wywiadu”, który miał pod sobą ośrodki wojskowe, szkołę agentów, sprawozdawczość finansową i biuro pod swoim tajnego wywiadu miał asystenta (zastępcę), który był odpowiedzialny za sprawdzanie dokumentów nowo przybyłych agentów, wpisywanie ich do ksiąg wywiadu i przechowywanie oświadczeń o ich dyspozycji szefa tajnego wywiadu było pięciu agentów rekrutacyjnych, którzy spośród uchodźców werbowali z tych rekrutów mieszkał oddzielnie w bezpiecznym domu. Mieszkali z nimi również nowo rekrutowani agenci, których rekruterzy wprowadzili w instrukcje niezbędne do pracy mobilnego (przemieszczającego się) był również zobowiązany do obserwowania zachowania agentów, którzy z nim tych samych tajnych kwaterach mieszkali agenci, którzy przybyli z drugiej strony frontu. Zwykle starano się umieścić nie więcej niż 3-4 agentów w jednym mieszkaniu oraz podjęto kroki, aby agenci mieszkający w różnych mieszkaniach nie spotykali się ze którzy przybyli z zewnątrz i oferowali swoje usługi, objęto inwigilacją. Monitorowano również osoby rekrutowane przez starszych agentów, ale tylko te bez dostatecznego rozpoznania lub wzbudzające podejrzenia z jakiegoś od inwigilacji szpiedzy monitorowali teren podległy wydziałowi rozpoznania, aby chronić go przed kontrwywiadem agentów polegało na rozpoznawaniu różnych form mundurów niemieckich z wykorzystaniem dostępnych tabel oraz fotografii i próbek, umiejętności rozpoznawania składu i wytrzymałości różnych kolumn wojskowych, a przede wszystkim opanowaniu wszelkiego rodzaju technik rozpoznawania kompletnej sytuacji za liniami wroga i metod pozostawania niezauważonym, a przynajmniej nie złapanym. Ponadto kursanci zostali gruntownie przeszkoleni z topografii (map), każdy z nich dla konkretnego upływie tygodnia agent udawał się na przejście graniczne z notatką wskazującą przydzielony mu teren do rozpoznania. Liczba agentów wypuszczanych przez szkołę co miesiąc była określana przez szefa tajnego wywiadu w zależności od utraty mobilnych agentów, liczby luk w lokalizacji wroga i innych powodów. W każdym razie liczba ta zbliżała się do 15 osób dyrektor szkoły otrzymywał pisemne polecenie od szefa tajnego wywiadu, które dawało instrukcje pracy na najbliższą z obowiązującymi instrukcjami, kierownik przejścia (szef stacji) podlegał bezpośrednio szefowi tajnego wywiadu dowództwa wojskowego, ale dodatkowo w związku z działaniami wpływającymi na interesy jednostek wojskowych znajdujących się na jego terenie mógł podlegać szefom sztabów lub szefowi tajnego wywiadu tych przejścia miał do swojej dyspozycji kilku (3-5) starszych agentów dystrybucyjnych, z których każdy miał pod swoją komendą (opieką) nie więcej niż trzech agentów dystrybucyjni odpowiadali za agentów mobilnych; za zachowanie, dalsze szkolenie, pożywienie, transport i przejście przez linię frontu, a także lokale mieszkalne pozwalające na odizolowywanie od siebie stacji osobiście odbierał meldunki od powracającego agenta mobilnego i natychmiast przekazywał telegraficznie wynik szefowi tajnego wywiadu, przekazując również wyniki wywiadu do dowództwa dywizji lub korpusu, w którego sektorze pracował agent przypadku otrzymania szczególnie ważnych informacji zakładano, niezależnie od telegramu, wysłanie takiego agenta do dowództwa armii do szefa tajnego sieci działającej za liniami wroga w przypadku odwrotu, rozstawieni zostali również mieszkańcy tylnej części ich armii (co znamy jako tzw. piątą kolumnę). Rekrutując mieszkańców wymagali od nich w tym miejscu stałego pobytu, doskonałej znajomości całego obszaru, kategorycznie wyrażonej decyzji o pozostaniu na miejscu w przypadku wycofania wojsk rosyjskich oraz względnego rozwoju i sierpniu 1917 roku wywiad rozpoczął tajne badanie więźniów niemieckich. W tym celu spośród tych ostatnich wybrano żołnierzy, którzy ze względu na narodowość i poglądy nie sympatyzowali z wojną i „niemieckim militaryzmem” i zgodzili się wyjaśnić kwestie, których nie można było wyjaśnić zwykłym sondażem wśród więźniów. Żołnierze ci zostali postawieni na etapie wojskowym wśród jeńców wojennych, gdzie podsłuchiwali rozmowy jeńców, zadawali pytania prowadzące do interesującego wywiadu temat i otrzymywali odpowiedzi. A następnie przekazywali wywiadowi koniec 1916 roku sytuacja pogorszyła się, a praca mobilnych agentów stała się trudniejsza. Był to wynik podjęcia przez Niemców szeregu działań przeciwko aktywności rosyjskich agentów. W osadach leżących w pobliżu linii frontu Niemcy zorganizowali swoje siatki agentów kontrwywiadu, zwiększono liczbę tajemnic na froncie, wysiedlono całą ludność cywilną z dziesięciokilometrowego pasa tylnego, sfotografowano i przepisano wszystkich mieszkańców spoza tej strefy. Ponadto zakazano przemieszczania się z jednej osady do drugiej bez specjalnego pozwolenia; za wykrycie osób, które nie należały do miejscowej ludności, wydano duże nagrody pieniężne, za ukrywanie takich osób sprawcy stanęli przed sądem wojennym podejmowane przez Rosjan środki nie przyniosły zadawalających rezultatów, a po rewolucji lutowej wywiad prawie całkowicie BŁĘDYNa zakończenie chciałbym Ci wskazać na główne błędy carskiego Sztabu Generalnego w organizacji i prowadzeniu wywiadu wywiadowczego.(1) W carskiej Rosji badanie sąsiednich państw było postrzegane nie jako sprawa o znaczeniu narodowym (strategiczna), ale jako sprawa prywatna każdego odrębnego wydziału (taktyczna). Każdy wydział zbierał informacje, którymi był bezpośrednio zainteresowany, zaś samo zbieranie tych informacji odbywało się niezależnie i oddzielnie od innych działów. Nie było również zalegalizowanej, obowiązkowej i regularnej wymiany informacji uzyskanych między resortami.(2) Departamenty cywilne w swoich działaniach wywiadowczych nie uwzględniały interesów resortu wojskowego i nie przyjęły nawet pomysłu, że wywiad wojskowy może interesować się zagadnieniami ekonomicznymi, finansowymi, handlowymi i politycznymi.(3) Decentralizacja działań wywiadowczych resortu wojskowego, bez jednego, zdecydowanego przywództwa była bardzo szkodliwym czynnikiem w prowadzeniu wywiadu. Niezależna działalność wywiadowcza różnych departamentów Ministerstwa Wojny i komend okręgów wojskowych nie mogła w znaczący sposób przynieść korzyści ponieważ zbieranie informacji nie odbywało się według jednego planu; nie w jednym wspólnym celu. W efekcie – kolosalne wydatki funduszy oraz stosowanie niewspółmiernych (do wyników) sił, nadmierne zalewanie sąsiednich krajów agentami i ich dekonspirowanie na oczach zagranicznego kontrwywiadu.(4) Brak jednolitej agencji wywiadu operacyjnego w centrali Armii Imperialnej (do 1906 roku) doprowadził do tego, że lokalne agencje wywiadowcze pozostawały bez przywództwa, zaś organizacja i technologia pozyskiwania informacji była kiedy ten organ powstał, to nie rozumiał swoich funkcji i całkowicie oderwał się od organu, który badał i przetwarzał dane wywiadowcze (sam wykonywał zadania, oceniał przesłane materiały, analizował itp.) zapominając, że wyczerpujące i uzasadnione oceny mogą dokonać tylko ci, którzy studiują i przetwarzają materiał. Ostatecznie w większości przypadków agenci i inne lokalne agencje wywiadowcze otrzymywali zadania o charakterze ogólnym, które nie mogły być wytycznymi do szczegółowej pracy wywiadowczej.(5) Organ przetwarzający materiały wywiadowcze był obciążony drobnymi pracami zewnętrznymi (np. tłumaczenia z języków obcych materiałów, które nie mają nic wspólnego z rozpoznawanymi zagadnieniami itp.), niemal codziennie drżały przed żądaniami o wydanie różnych certyfikatów i sporządzanie raportów. W takich warunkach zaplanowana praca stała się oczywiście niemożliwa. Nic dziwnego, że przy takim ujęciu sprawy nawet skąpe dane o sąsiadach, które były dostępne, pozostały nieprzetworzone, a zatem nieznane żołnierzom.(6) Lekkomyślny stosunek do doboru kadr do centralnej instytucji wywiadowczej, a także brak odpowiednich prawnych, materialnych i bytowych warunków ich pracy, doprowadził do ogromnej rotacji myślę, że nie muszę Ci mówić o niebezpieczeństwach związanych z częstą wymianą pracowników wywiadu.(7) Rekrutacja miejscowego personelu wywiadowczego (agentury), a zwłaszcza oficjalnych agentów wojskowych, była bardzo słaba, a jakość ich pracy (wyniki) była wyjątkowo kierownictwa oficjalnych agentów wojskowych były wyjątkowo słabo rozwinięte. Często agenci wojskowi byli pozostawieni samym sobie.(8) Nakazanie oficjalnym agentom wojskowym trzymania pieniędzy w zagranicznych bankach we własnym imieniu doprowadziło do tego, że zagraniczny kontrwywiad mógł z łatwością określić zdolności wywiadowcze jednego lub drugiego rosyjskiego oficjalnego agenta wojskowego i podjąć niezbędne kroki w celu stłumienia tej działalności.(9) Istniejąca procedura przekazywania tajnej korespondencji do oficjalnych agentów wojskowych i z powrotem, pocztą służbową, na oficjalne adresy, dawała zagranicznemu kontrwywiadowi pełną możliwość nadążania za tą korespondencją.(10) Agenci wojskowi często kupowali fałszywe dokumenty dezinformacyjne za duże pieniądze.(11) Nie mniej bezmyślne i szkodliwe było polecenie Sztabu Generalnego skierowane do agentów wojskowych, aby opierać swoją działalność wywiadowczą na osobach, które oferowały im usługi wywiadowcze. Ten sposób zbierania informacji w większości przypadków prowadził do sprowokowania zagranicznego kontrwywiadu i kierował uwagę wywiadu na złą ścieżkę, podając w zamian niezbędne informacje tylko te, które były oferowane przez takich agentów.(12) Równie idiotyczna była polityka, którą centrala starała się wprowadzić w organizacji sieci agentów. Nie można bowiem patrzeć w sufit i prognozować, że w takim a takim kraju potrzeba tylu agentów z taką a taką należy ustalić, które kraje należy zbadać, co jest już dostępne, a czego brakuje. W zależności od ilości i wagi niezbędnych informacji oraz uwarunkowań lokalnych każdego kraju oraz wielkości łącznej kwoty przeznaczonej na poszukiwania, szefowi agentów danego kraju mówi się, czego będzie od niego wymagane i na ile pieniędzy może liczyć na wykonanie tego zadania.(13) Najbardziej niewybaczalnym błędem było jednak to, iż w czasie pokoju nie przygotowano sieci agentów na wypadek wojny; sieci równoległej do sieci agentów oficjalnych.(14) W końcu prowadzenie tajnej pracy wywiadowczej na linii frontu nie było właściwe. Podczas wojny w okopach jest to trudne, ale nadal możliwe. Nie da się jednak przeprowadzić rekonesansu tak, jak próbowała to zrobić rosyjska kwatera pierwsze, gdy jednostka wojskowa odejdzie, agentura nie powinna opuszczać terenu z drugie, metody rekrutacji, szkolenia, płacenia i postępowania z agentami praktykowane przez rosyjskie agencje wywiadowcze pierwszej linii nie były dobre. Podczas rekrutacji dopuszczano konkurencję między różnymi oddziałami wywiadowczymi, co było konsekwencją braku kierowania przez wyższe dowództwo oraz braku podziału obszarów pracy między agentów w szkołach specjalnych doprowadziło do tego, że gdy jeden z absolwentów takiej szkoły przeszedł na stronę wroga, to zdradzał wrogowi wszystkich innych. W praktyce działań wywiadowczych możemy mówić tylko o osobistych instrukcjach w odosobnionym otoczeniu każdego agenta z płatności dokonywano w niezwykle skromnych kwotach i po wielu negocjacjach, a za każdego rubla otrzymanego przez agenta wymagany był paragon lub inny oficjalny dowód pogardliwy, arogancki stosunek do agentów ze strony funkcjonariuszy aparatu wywiadowczego, zastraszanie przez wojsko, pobicia itp. doprowadziły do tego, że wielu agentów przechodziło na stronę wroga pracując w podwójnym charakterze.(15) Uderzające jest również to, że rosyjskie agencje wywiadowcze na pierwszej linii opierały się głównie na agentach mobilnych i prawie w ogóle nie korzystały z agentów rezydentów, podczas gdy ci ostatni, posiadający środki łączności, mogli dostarczyć najcenniejszych informacji o wrogu.(16) Carski wywiad wojskowy podjął również kilka nieśmiałych prób przeprowadzenia czynnego (sabotażowego) rozpoznania. To jedna z metod prowadzenia tzw. „małej wojny”, przy dobrej organizacji i przywództwie, może przynieść bardzo cenne rezultaty. Jednakże w czasie pokoju nie przemyślano tego tematu i nie podjęto żadnych działań organizacyjnych. Nic więc dziwnego, że gdy chciał coś w tej sprawie zrobić w czasie wojny, wpadał w ręce kontrwywiadu na dziś byłoby to na powiedzieć, że w I Wojnie Światowej powtórzyły się smutne doświadczenia wszystkich poprzednich wojen w stosunku do służby wywiadowczej i jej z pustego i Salomon nie naleje…Bowiem praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat. Podobnie, jak nie zmienia się ich liczebność. I mam na myśli nie ilość funkcjonariuszy w służbie, lecz samą ilość służb tajnych w jednym słuchasz tego podcastu, to już o tym masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to zapraszam Cię na dalsze ich nie masz – to zapraszam Cię tym ten odcinek mam ogromną prośbę: polecaj OSS. Okiem Służb Specjalnych wszystkim swoim znajomym. Po tej audycji opowiedz o tym podcaście choć jednemu! Lub jednej! Zauważam bowiem zwiększenie zainteresowania OSS u proszę, o tym to nic nie kosztuje, a w ten sposób w końcu dotrze on do wszystkich zainteresowanych!Kolejna audycja Okiem Służb Specjalnych już za Służb SpecjalnychCześć!NA ZAKOŃCZENIEAby niczego nie przegapić przypominam, że… jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:czytaj Blogazasubskrybuj Newsletterdołącz do grupy na Facebookuobserwuj stronę Bloga na Facebookuobserwuj Instagramzaglądaj na YouTubesłuchaj Podcastuzostań PATRONEM!A tymczasem…Do zaczytania!O KIM I O CZYM NAPISAŁEM W ARTYKULEOSOBY:KONSTANTIN KIRYŁOWICZ ZWONAREW (KARL KRISJANOWICZ ZWEŻNE) INNE:OCHRANKA (OCHRANA)DEPO (DEPARTAMENT POLICJI)MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCHMINISTERSTWO SPRAWIEDLIWOŚCIMINISTERSTWO FINANSÓW, HANDLU I PRZEMYSŁUREWOLUCJA 1905 ROKUREWOLUCJA LUTOWA 1917REWOLUCJA PAŹDZIERNIKOWA 1917PERLUSTRACJAKOMITET WOJSKOWO – NAUKOWYWYDZIAŁ VII (STATYSTYKI PAŃSTW OBCYCH) 1-GO BIURA STATYSTYKI 2-GO KWATERMISTRZA GENERALNEGO SZTABU GENERALNEGOBIURO V 1-GO KWATERMISTRZA GENERALNEGO SZTABU GENERALNEGOWYWIAD FRONTOWYARMIA IMPERIALNASZKOŁA AGENTÓWAGENCI (MOBILNI, DYSTRYBUCYJNI)STACJA PRZEJŚCIAKUŁY O PODOBNEJ TEMATYCEOSS 001. AZEF PODWÓJNIE 002. AZEFOWE 003. JAK OCHRANKA 004. OKÓLNIKI 005. AWANTURY ZAGRANICZNEJ 006. AKTA PARYSKIEJ 007. EUROPEJSKIE 008. TAJEMNICE 009. SZKOŁY 010. DZIEŃ Z ŻYCIA 011. STALIN I 012. KOMISJA 014. 015. CK 016. ZDRADA 017. MIĘSO 019. WALKA 020. KRYPTONIM 022. ŻANDARMSKIE ECHA. OSS 024. 025. PRZEDWOJNA 026. JAPOŃSKA 027. SŁUŻBY 028. ŚLAD 029. WYKŁAD 030. ORGANIZACJA BOJOWEJ 035. SŁUŻBY 037. KOBIECY WYWIAD 038. DZIEWCZYNY Z HermanSerdecznie Cię witam!!! I przy okazji: Tak, to ja jestem na tym zdjęciu 😉 Piszę o służbach mniej lub bardziej tajnych, gdyż doskonale rozumiem ich specyfikę. Tak się bowiem składa, że zanim zostałem szkoleniowcem Wywiadu Bezpieczeństwa Biznesu CSI (Corporate Security Intelligence) byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków (i to nie tylko wywiadowczych), bezpieczników (czyli wszelakich specjalistów ds. bezpieczeństwa) oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu). Po prostu szkolę każdą osobę zainteresowaną tą tematyką. I na tym zarabiam. A blogowanie i podcasting są moim prezentem dla Ciebie 😎
Kiedy Antoni Czechow w 1897 r. przebywał we Francji, na jego oczach rozgrywała się sprawa kapitana Alfreda Dreyfusa oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Mimo że prawdziwego zdrajcę wykryto, Dreyfus – w atmosferze nagonki antysemickiej i antyniemieckiej zarazem – wciąż był uznawany za winnego. Wtedy zareagował Emil Zola, publikując w dzienniku „L’Aurore” głośny list otwarty do prezydenta Francji zatytuowany „J’acuse” (oskarżam). Oskarżył w nim władze wojskowe o prześladowanie człowieka niewinnego, za co sam stanął przed sądem – za obrazę armii. Czechow komentował: „Stopniowo rozkołysały się emocje na gruncie antysemityzmu, na tym gruncie, który zawsze cuchnie jatkami (...). Skoro Francuzi zaczęli mówić o parchach i syndykacie, znaczy to, że nie czują się w porządku, że jakiś robak ich toczy, że muszą sięgnąć do mamideł, aby uciszyć swoje wzburzone sumienie”. 14 lat później Rosją wstrząsnął podobny proces. Czechow wtedy już nie żył. Ale nie byłby zaskoczony. Te same mamidła miały uciszyć rosyjskie sumienia. Morderstwo na tle Zaczęło się prozaicznie. 12 marca 1911 r. uczeń szkoły cerkiewnej przy Soborze Sofijskim w Kijowie 13-letni Andriej Juszczyński wstał rano, zjadł barszcz i wyszedł jak co dzień do szkoły. Jednak na lekcje nie dotarł – wolał odwiedzić kolegę Żenię Czebieriaka. Zostawił u niego kurtkę i książki, po czym obaj wyszli na podwórko zagrać w piłkę. I tam po raz ostatni Andriej był widziany przez człowieka naprawiającego uliczne latarnie – Kazimierza Szachowskiego. 20 marca w grocie w podkijowskiej Łukianowce znaleziono ciało chłopca: w pozycji siedzącej, ze związanymi rękami, tylko w bieliźnie i jednej pończosze. Na ciele były widoczne liczne rany kłute, bielizna przesiąknęła krwią, ale wokół śladów krwi nie znaleziono, co oznaczało, że zbrodni dokonano w innym miejscu. W zagłębieniu ściany ktoś upchnął kurtkę z udartym kawałkiem poszewki w kieszeni, czapkę i zeszyty. Na nich widniało nazwisko ofiary. Wstępna ekspertyza wykazała 47 ran zadanych szydłem, prawie całkowity upływ krwi z ciała, a stopień strawienia barszczu w żołądku wskazywał na czas śmierci – godz. 10 rano. Od początku tajemnicza zbrodnia budziła silne emocje. Wieść o niej szybko rozniosła się po kraju, trafiając na podatny grunt. Rosja przeżywała wówczas rozkwit legend o rytualnych mordach, wampirach i handlu żywym towarem (martwym także). Na to nakładała się sytuacja polityczna, kształtowana przez Piotra Stołypina, premiera i szefa MSW jednocześnie, który od 1909 r. wzmógł restrykcje wobec mniejszości narodowych. To pod jego skrzydłami wyrastały ultranacjonalistyczne organizacje na czele z tzw. siłami czarnosecinnymi. Były rządowi przydatne jako pałka wobec żywiołu rewolucyjnego. Rodzina Andrieja i śledczy zaczęli dostawać anonimy sugerujące żydowski mord rytualny... Na pogrzebie chłopca rozdawano proklamację czarnosecinnego Związku Narodu Rosyjskiego: „Prawosławni chrześcijanie! Chłopca zamordowali Żydzi, dlatego bijcie Żydów, gońcie ich, nie darujcie przelania prawosławnej krwi!”. Temat podchwyciła prasa, głównie prawicowa. Jako dowód na uzasadnienie tezy o żydowskim mordzie rytualnym przytaczano okoliczność, że Juszczyński został zamordowany w sobotę, a na 1 kwietnia przypadało tego roku święto Paschy. Śledczy jednak skupili się na najbliższych chłopca. Rozeszła się bowiem wieść, iż jego ojciec, który porzucił rodzinę przed laty, teraz zmarł i pozostawił Andriejowi znaczny spadek. Dlatego podejrzenie padło na matkę chłopca, ojczyma i dalszą rodzinę. Z początku aresztowani, wobec braku dowodów winy szybko wyszli na wolność. Tymczasem z łamów prawicowej prasy krzyczano, że to Żydzi przekupili policję, aby zrzucić oskarżenie na najbliższych. Działacze ZNR przystąpili do ataku. 17 kwietnia na grobie Juszczyńskiego odprawili mszę i umieścili krzyż. Po czym chcieli rozpętać pogrom – ostatecznie, w porozumieniu z szefem miejscowej policji, mieli przenieść go na jesień, po wizycie w Kijowie cara. A lider czarnosecinnej młodzieżówki, student Władimir Gołubiew, zażądał od kijowskiego gubernatora wysiedlenia z miasta 3 tys. Żydów. Następnego dnia frakcja prawych w Dumie, na czele z czołowym w Rosji antysemitą Władimirem Puryszkiewiczem, zażądała od ministra sprawiedliwości Iwana Szegłowitowa podjęcia odpowiednich kroków. Nie musieli długo czekać – w trybie natychmiastowym kierowanie śledztwem przejął prokurator Gieorgij Czapliński, Polak wyznania prawosławnego, słynący z nieprzejednanego stosunku do Żydów. Już nie mogło być wątpliwości, kto stoi za tą straszną zbrodnią. Teraz należało tylko wskazać konkretnego zbrodniarza. Działacze ZNR (zwłaszcza student Gołubiew) mieli w śledztwie okazać się nieocenionymi znawcami kwestii żydowskiej. Bez cienia wątpliwości Miejscowi śledczy, mający bezpośredni dostęp do sprawy, byli wciąż sceptyczni. Zaczęli prowadzić dochodzenie na własną rękę, narażając się tym na odebranie śledztwa. I rzeczywiście, naczelnik wydziału ścigania Miszuk i prokurator Brandorf zostali odsunięci. Ale wezwany słynny śledczy Krasowski dostał tajne polecenie od Miszuka, aby do zbrodni podszedł profesjonalnie, bez ideologicznych założeń. Naraził się tym na prowokację i aresztowanie. Specjalnie z Petersburga sprowadzony śledczy Maszkiewicz otrzymał jasne zadanie – przygotować proces o mordzie rytualnym. A jednak absurdalność tego założenia była tak oczywista, że nawet sam prokurator Czapliński w to nie wierzył. Oczekując na rezultaty zabiegów Maszkiewicza, zlecił naczelnikowi kijowskiej żandarmerii odszukanie prawdziwych zabójców. Szef żandarmerii pułkownik Szredel dostał w tej sprawie błogosławieństwo również od samego Stołypina. Pierwsze kroki jego agenci skierowali do domu Żeni Czebieriaka. Miejsce to było dobrze znane policji. Matka chłopca Wiera Czebieriak, nazywana Wierką urzędniczką, należała do gangu złodziejskiego i zajmowała się paserstwem. Dwa dni przed zabójstwem Andrieja czterech członków gangu zostało aresztowanych, a w domu Wierki przeprowadzono rewizję, znajdując dwa pistolety i amunicję. Żenia początkowo mówił, że rankiem 12 marca Andriej przyszedł do niego i grali w piłkę. Ale na posterunku wyparł się tego i stwierdził, że ostatni raz widział kolegę 10 dni wcześniej. Mimo to jego matka została aresztowana. Pozbawiony jej kurateli chłopiec wrócił do pierwotnej wersji zeznań. Tymczasem na Łukianowce policja odnotowała informację, iż chłopcy podczas gry w piłkę się pokłócili. Żenia zagroził Andriejowi, że doniesie jego matce o wagarach, natomiast Andriej w rewanżu – że doniesie policji na Czebieriakową, iż trzyma w domu kradzione rzeczy. Żenia miał szybko o tym poinformować matkę. To zaczęło się składać agentom w logiczną całość. Dopiero co w domu Czebieriaków przeprowadzono rewizję. Po donosie Andrieja prawdziwy kipisz byłby pewny. Trzeba było więc dzieciaka uciszyć. Wiera niekoniecznie musiała brać czynny udział w zabójstwie. Ale stało się to w jej domu. Prokurator Miszuk wysnuł z tego jeszcze jeden wniosek – upozorowanie mordu rytualnego, aby winę zrzucić na Żydów, a potem rozpętać pogrom, podczas którego będzie można bezkarnie szabrować. 9 lipca Czebieriakowa została aresztowana. Po czterech dniach zwolniono ją po interwencji Czaplińskiego, do którego przyszedł student Gołubiew, by przekonać go, że Wiera należy do ZNR. Ponownie aresztowana 22 lipca, uwolniona została 7 sierpnia. Natychmiast udała się do szpitala, gdzie leżał ciężko chory na czerwonkę Żenia. Mimo protestów lekarza zabrała chłopca do domu, gdzie następnego dnia zmarł. Świadkowie twierdzili, że w malignie krzyczał: „Andriusza, nie krzycz! Andriusza, strzelaj!”. A w chwilach, gdy odzyskiwał przytomność, matka kazała mu potwierdzać, że ona nie ma z zabójstwem nic wspólnego. Tydzień później zmarła na czerwonkę młodsza siostra Żeni. Temat podchwyciła prawicowa prasa, sugerując, że dzieci zostały otrute przez Żydów. Choć prasa centrowo-lewicowa nie była lepsza – o otrucie dzieci oskarżała Czebieriakową. W tym czasie miało miejsce kolejne zabójstwo. Z końcem sierpnia zjechał do Kijowa car z rodziną i przedstawicielami rządu. 1 września 1911 r. wszyscy udali się na przedstawienie do opery, gdzie anarchista Dmitrij Bagrow strzałem z pistoletu śmiertelnie ranił premiera Stołypina. Miał pochodzenie żydowskie, co natychmiast skojarzono ze sprawą mordu na Juszczyńskim. Jednak ludzie pułkownika Szredela konsekwentnie szli prawdziwym tropem. 14 września aresztowali członka szajki Wiery, Rudzińskiego, niedługo potem kolejnych dwóch, Łatyszewa i Singajewskiego. Okazało się, że w nocy po zabójstwie ograbili sklep optyczny, a z samego rana następnego dnia wyjechali z Kijowa do Moskwy i tam przez kilka dni się ukrywali. Dodatkowo śledczy zanotowali, że z domu Czebieriaków zniknęła dokładnie taka sama poszewka, której kawałek znaleziono w grocie wraz z ciałem Andrieja. 20 stycznia 1912 r. Szredel w raporcie do naczelnika departamentu policji napisał, że to są mordercy, bez cienia wątpliwości. O wynikach śledztwa zostali powiadomieni ministrowie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Niczego to nie zmieniło. Bo w sądzie zostało już złożone oskarżenie przeciwko niejakiemu Bejlisowi. Mężczyzna z czarną brodą 37-letni syn ortodoksyjnego chasyda Menachem Bejlis odszedł od tradycyjnego stylu życia przodków. Pracował jako przedstawiciel handlowy w cegielni Zajcewa. Będąc ojcem pięciorga dzieci, harował od rana do nocy za grosze, również w soboty. Niezawadzający nikomu, miał dobrą opinię pośród chrześcijańskich sąsiadów. Pierwszy oskarżył go student Gołubiew. Cegielnia znajdowała się niedaleko groty, w której znaleziono ciało Andrieja, a w cegielni pracował Bejlis – tak argumentował. „Zabójstwa według mnie dokonano w cegielni albo w żydowskim szpitalu. Dowodów oczywiście na to przedstawić nie mogę” – mówił na przesłuchaniu. I to zapisano w raporcie, który został przesłany w maju 1911 r. przez prokuratora Czaplińskiego do ministra Szczegłowitowa, a ten 18 maja przekazał go na biurko samego cara. Potem okazało się, że Szachowski, człowiek naprawiający uliczne latarnie, coś sobie przypomniał. 20 lipca w obecności Czaplińskiego zeznał, że wcześniej zapomniał powiedzieć o bardzo ważnej rzeczy – kilka dni po zaginięciu Juszczyńskiego spytał Żeni, jak się im wtedy udała gra w piłkę. A Żenia odpowiedział, że się nie udała, bo „przepłoszył ich z cegielni Zajcewa, niedaleko groty, taki mężczyzna z czarną brodą, o imieniu Mendel, przedstawiciel handlowy”. 22 lipca Czapliński wydał rozkaz aresztowania Bejlisa w „stanie ochrony nadzwyczajnej” (prawo stosowane wobec szczególnie niebezpiecznych rewolucjonistów). Wyprowadzono go z domu w asyście 15 żandarmów. Wraz z nim na trzy dni aresztowano jego 9-letniego syna. Żona Szachowskiego Uljana, znana w okolicy alkoholiczka, wyznała, że żebraczka Wołkiwna powiedziała jej, iż na własne oczy widziała, jak mężczyzna z czarną brodą porwał Andrieja i zataszczył do groty. Kiedy żebraczka zaprzeczyła, Uljana przysięgała, że jej mąż też to widział. 10-letni chłopiec z sąsiedztwa potwierdził, że słyszał jej rozmowę z żebraczką. Z kolei szewc Nakonieczny zeznał, że Szachowski donosi na Bejlisa, bo Bejlis kiedyś doniósł na niego, że kradnie. Zeznania małżeństwa Szachowskich stały się podstawą oskarżenia. W listopadzie powstało jeszcze trzecie. Przebywający w celi z Bejlisem niejaki Iwan Kozaczenko, policyjny infomator, po uwolnieniu przekazał władzom list, który Bejlis prosił dać żonie, i zeznał, że miał wykonać dla niego zadanie specjalne: otruć Szachowskiego i Nakoniecznego. Truciznę miał dostać w żydowskim szpitalu, a pieniądze od żony Bejlisa. Odpowiedzialność za to miała wziąć na siebie „cała żydowska nacja”. Były jeszcze zeznania męża Czebieriakowej i małoletniej córki – Andrieja porwali wraz z Mendelem dwaj chasydzi w chałatach. Oskarżenie z tymi dowodami trafiło do sądu 5 stycznia 1912 r. W maju 1913 r. zawrzało na wierchuszce. Kijowski gubernator Kirs pisał do ministra spraw wewnętrznych Makarowa, że przy tak słabych dowodach Bejlis zostanie uniewinniony. Makarow pisał do ministra sprawiedliwości Szczegłowitowa, że należy domniemywać, iż tak się właśnie stanie. Ale Szczegłowitow odpowiadał, że sprawa nabrała już takiego rozgłosu, iż nie sposób się wycofać, „inaczej powiedzą, że Żydzi przekupili mnie i cały rząd”. Na dodatek Rosja szykowała się do hucznych obchodów 300-lecia panowania Romanowów. Ludowi należały się godne igrzyska. Proces rozpoczął się 23 września 1913 r. Oskarżał prokurator Oskar Wipper, wspomagany przez członka frakcji prawicowej w Dumie i znanego adwokata antysemitę. Sędzią został Fiodor Bołdyriew, sympatyzujący z czarnosetyńcami. Jako świadków oskarżenia powołano prawdziwych zabójców. Intelektualnego wsparcia tej stronie udzielił pisarz Wasilij Rozanow, którego za antysemityzm wykluczono ze Stowarzyszenia Religijno-Filozoficznego. Drugą stronę intelektualnie wspierali: pisarz polskiego pochodzenia Władimir Korolenko i Władimir Nabokow (ojciec przyszłego pisarza), reprezentując opinię świata kultury i nauki nie tylko rosyjską, bo murem po stronie Bejlisa stanęli tacy ludzie, jak Tomasz Mann, Herbert Wells i Anatol France. Do obrony Bejlisa przystąpił kwiat rosyjskiej adwokatury, na czele z Wasilijem Makłakowem. Na 12 ławników siedmiu było niepiśmiennymi chłopami. Słowem – na sali rozpraw niczym w kropli wody zebrano to, co najgorsze i najlepsze w Rosji. „Przysięgli po jednej stronie, milczący Bejlis po drugiej – jakby wypadając z pola widzenia” – pisał Korolenko. I rzeczywiście, Bejlis na sali rozpraw nie istniał. Cała uwaga zgromadzonych była skierowana na Wierę Czebieriak. Niewąpliwie czuła się gwiazdą. Butna, sprytna, z zimną krwią odpierała wszelkie zarzuty obrony. Hardo potrafiła odgrażać się zeznającej sąsiadce: „Ja mogę wszystko zrobić”. Jej kompani przeciwnie – sprawiali wrażenie zagubionych i przestraszonych. Ale i tak największe wrażenie wywołały ekspertyzy na rzecz oskarżenia. Medyczną wydał prof. Kosorotow (podczas rewolucji lutowej wyjdzie na jaw, że otrzymał za nią pieniądze z tajnego konta Departamentu Policji). Psychiatryczną – prof. Sikorski. Niedorzeczność jego konkluzji na tyle wstrząsnęła światem psychiatrii w kraju i za granicą, że XII Wszechrosyjski Zjazd Lekarzy uchwalił przeciwko niej specjalną rezolucję. Podobnie rzecz się miała z ekspertyzą religijną. Żaden przedstawiciel Cerkwi nie zdecydował się na wystąpienie przed sądem w charakterze znawcy żydowskiego mordu rytualnego na chrześcijańskich dzieciach. Dlatego sprowadzono do Kijowa uchodzącego za znawcę Talmudu księdza katolickiego Justyna Pranajtisa. Kiedy eksperci powołani przez obronę kazali mu wskazać konkretne wersety w Talmudzie, okazało się, że takich nie ma. Pranajtis posługiwał się niemieckim przekładem, w dużej mierze będącym paszkwilem. 28 listopada 1913 r., po sześciu godzinach narad ławy przysięgłych, miał zapaść wyrok. Bejlisa uniewinniono! Podobno do samego końca głosy ławników rozkładały się po równo. Ale ostatecznie jeden z chłopów przeżegnał się pod ikoną i powiedział: „Nie, nie chcę brać grzechu na duszę – niewinny!”. Nawet jeśli wyglądało to trochę inaczej, ostatecznie i tak musiały przeważyć głosy chłopskie. I to sumienie ludu odniosło zwycięstwo nad mamidłem. Prawdziwi zabójcy nie ponieśli jednak konsekwencji.
tajna policja w carskiej rosji